Jak pożegnać się z dzieckiem, które wyjeżdża na studia z dala od domu. Dla wielu rodziców pożegnanie z dzieckiem, które wyjeżdża na studia z dala od domu jest jedną z najbardziej rozdzierających serce chwil w życiu. Istnieje jednak wiele sposobów, by zmniejszyć ilość wylanych łez i przeżyć ze spokojem ducha to rozstanie.
24 października 2019, 9:42 AP/East NewsWe wtorek ( w wieku 40 lat zmarła Marieke Vervoort. Paraolimpijka zmagała się ze zwyrodnieniową chorobą kręgosłupa. 40-latka, by przerwać ból i cierpienie zdecydowała się na eutanazję. - Gdybym nie miała tych dokumentów myślę, że popełniłabym samobójstwo. Myślę, że będzie mniej samobójstw, jeśli ludzie będą mieli prawo do eutanazji - powiedziała przed Vervoort zdobyła złoty i srebrny medal w wyścigach na wózku inwalidzkim podczas Igrzyska Paraolimpijskich w Londynie w 2012 roku. Z kolei na imprezie w Rio de Janeiro w 2016 wywalczyła srebrny i brązowy ofertyMateriały promocyjne partnera
Tłumaczenia dla hasła „ pożegnać się “ w niemiecko » polski słowniku (Przełącz na polsko » niemiecki ) jdm ade sagen. pożegnać się z kimś. ich muss mich [ von ihm] verabschieden. muszę się [z nim] pożegnać. das Zeitliche segnen alt ( Person) pożegnać się z tym światem fig.
Odpowiedzi Ćpunek! odpowiedział(a) o 17:56 Z tego co wiem dobry sposób to: wziąć dużą dawkę antybiotyków, i wypić dużo alkoholu, później położyć się spać, i wiadomo jakie są tego efekty. blocked odpowiedział(a) o 17:51 wziąść za dużą dawke tabletek blocked odpowiedział(a) o 17:51 podobno przedawkowanie narkotykow powoduje smierc hmm...zapić się na śmierć ;D noga99 odpowiedział(a) o 17:52 podciąć se żyły, skoczyć z mostu, powieśić sie... no juz myslalam ze chcesz sie zabic :omysle ze uduszenie Poprosić samuraja, a bynajmniej adepta Iaido, bądź kendo, by odciął ci głowę. blocked odpowiedział(a) o 17:53 Tabletki na sen. Wydaje mi się, że czasem ze starości ludzie tak po prostu umierają, tak jakby zasypiają. Ale... Dziwne pytanie Uważasz, że ktoś się myli? lub
Zapisz się na kurs spadochronowy; Nie tak, musisz wyłączyć automat, który otwiera spadochron zapasowy na 300 metrach! Nie otwieraj spadochronu w odpowiedniej chwili; Jeśli zostałeś rozpaćkany na ziemi, wszystko przebiegło pomyślnie. Jeśli nie, skonsultuj się ze swoim psychologiem lub psychiatrą. Z udziałem zwierząt [edytuj
Jak Ci poszło zadanie 14? Mam nadzieję, że tydzień wystarczył, żeby zaprowadzić porządek w Twoich szafach. Czy coś już w tymi ubraniami/butami/akcesoriami zrobiłaś? Ile udało Ci się sprzedać? A może wszystko oddałaś potrzebującym lub „przerobiłaś na szmatki”? 🙂 Ja na razie tylko przygotowałam wszystkie rzeczy, ale postanowiłam zająć się tym pod koniec miesiąca. Pomimo tego, że po urodzeniu Juniora robiłam już taką selekcję, to dojrzałam do pożegnania się z jeszcze kilkunastoma rzeczami. Mam zamiar spróbować sprzedać część na olx lub (za radą Kingi) na Myślałam też o wiewiórce, ale jeszcze się nie zdecydowałam. W miniony poniedziałek „szumnie” ogłosiłam, że mam konto na instagramie… ale nie udało mi się na tyle zorganizować, żeby wrzucić zdjęcie moich porządków… Wybacz! Mam nadzieję, że w tym mi się to uda! 🙂 W zeszłym tygodniu wróciłam do pracy i potrzebuję trochę czasu, żeby sobie wszystko od nowa poukładać. Teraz jestem na etapie podniecania się moją pracą i niemal nie mogę się doczekać następnego dnia, aż znowu wrócę do biura (Wiem, wiem, możesz uznać, że to dziwne, ale ja uwielbiam swoją pracę i cieszę się, że jestem już z powrotem. Oczywiście rok macierzyńskiego również był genialny. Gdybym miała jeszcze raz wybierać, podjęłabym taką samą decyzję, ale już wystarczy biegania za małym łobuziakiem). Junior zniósł „rozstanie” bez najmniejszych problemów (ja też :P). Także wszystko przebiegło zupełnie bezboleśnie 🙂 Skoro w garderobie masz już tylko te rzeczy, z których korzystasz teraz czas na inne szafy. W tym tygodniu zajmiemy się papierowym światem, czyli książkami, gazetami, notatkami, dokumentami i rachunkami. Rachunki i dokumenty same w sobie raczej nie przyniosą Ci dodatkowych pieniędzy, ale uporządkowanie ich pomoże zaprowadzić ład w Twoich finansach. Mam nadzieję, że masz swój ulubiony rachunkowy dzień i nie zdarza Ci się już „zapomnieć” o jakiejś płatności. Jeśli jednak nie masz jeszcze „poukładanych” papierów, koniecznie zrób to w tym tygodniu. Warto też zrobić porządek ze wszelkiego rodzaju notatkami i świstkami papierów, które po prostu zagracają naszą przestrzeń. To, co może Ci faktycznie przynieść zysk, to sprzedaż książek. Jeśli nie wyprzedałaś wszystkiego przed Świętami Bożego Narodzenia, to teraz jest na to czas 😛 Gdzie można to zrobić? Przede wszystkim na platformach internetowych takich jak: Facebook, Allegro, olx, czy Nie na wszystkie książki będą jednak chętni. Wtedy zostają biblioteki lub… (wiem, że to strasznie zabrzmi, ale niestety) skup makulatury. Kasia napisała ostatnio o swoich sposobach na skuteczne pozbycie się książek. Być może znajdziesz tam jakieś wskazówki, które Ci pomogą. Zadanie 15: Zrób porządek z papierowym światem w Twoim domu. Dla mnie jest to dość ciężkie zadanie i gdyby nie to, że czasem potrzebujemy miejsca na nowe książki, najchętniej nic bym nie oddawała… Niestety nasza przestrzeń nie jest z gumy. Na swoim koncie mam sprzedaż kilkudziesięciu tytułów do antykwariatu i kilkunastu na allegro. Podejmuję jednak rękawicę po raz kolejny i mam nadzieję, że wystarczy mi sił, żeby pożegnać się z kolejnymi książkami. Jak już jesteśmy przy temacie książek… nadal je czytam i projekt 52 książki finansowo-rozwojowe wcale nie upadł 🙂 Mam kilka rozgrzebanych recenzji, ale nie mogę się zebrać, żeby którąś skończyć. Wypożyczyłam też kilka tytułów z biblioteki i w tym tygodniu możesz się spodziewać co najmniej jednego wpisu z tej kategorii! To co będziesz trzymać za mnie kciuki? Ja za Ciebie trzymam! Też masz taki emocjonalny stosunek do książek, czy to tylko takie moje małe wariactwa? – Nie chcesz przegapić kolejnych wpisów z serii Ogarnij swoje finanse w 52 tygodnie? – zapisz się na newsletter. Zapraszam Cię też do facebookowej grupy, gdzie znajdziesz motywację i wsparcie 🙂 – Jeśli uważasz, że ten wpis jest wartościowy i może się komuś z Twojego otoczenia przydać, proszę, prześlij go dalej, udostępnij lub po prostu powiedz o nim Twoim znajomym. Szczególnie zależy mi na dotarciu do kobiet, które zazwyczaj nie czytają „finansowych blogów”. Pomóż mi do nich dotrzeć! Dziękuję, że jesteś!
Zasada siedmiu kroków. Jak zakończyć związek bez przyszłości z klasą? Odpowiedź wydaje się prosta: pożegnać się i odejść. Jeśli jednak dołożyć do tego wspólny dom, wieloletni
Z Wikisłownika – wolnego słownika wielojęzycznego Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwaniapożegnać się ze światem (język polski)[edytuj] wymowa: ?/i znaczenia: związek frazeologiczny ( podn. umrzeć, skonać odmiana: ( zob. pożegnać się, „ze światem” nieodm. przykłady: składnia: kolokacje: synonimy: ( umrzeć; reg. śl. skrepnąć; przen. odejść; podn. rozstać się z życiem, przejść na tamten świat, wydać ostatnie tchnienie, wyzionąć ducha, oddać duszę Bogu / oddać Bogu ducha, zasnąć na wieki, oddać ducha, o dziecku powiększyć grono aniołków; książk. przenieść się / odejść na łono Abrahama; pot. żart. pójść do Abrahama na piwo; pot. kopnąć w kalendarz, wykorkować, wykitować, przekręcić się, kojfnąć; posp. wyciągnąć nogi / wyciągnąć kopyta; wulg. odwalić kitę, wulg. i o zwierzętach zdechnąć antonimy: ( urodzić się, narodzić się, przyjść na świat hiperonimy: hiponimy: holonimy: meronimy: wyrazy pokrewne: związki frazeologiczne: etymologia: uwagi: zobacz też: Indeks:Polski - Związki frazeologiczne tłumaczenia: źródła:
Minecraft sprawdza się, gdy masz znajomych do zabawy, ale nic nie przeszkadza w zabawie, gdy próbujesz połączyć się ze światem znajomego i pojawia się błąd „Minecraft nie może połączyć się ze światem. ” Istnieje wiele powodów, dla których tak się dzieje, a my przeprowadzimy Cię przez najbardziej prawdopodobne problemy, abyś mógł wrócić do wydobywania i rzemiosła
Tycie to temat niewdzięczny. Przez całe życie jesteśmy do niego negatywnie nastawiani, aż w końcu dochodzi do tego, że gdy staje się konieczne ze względów zdrowotnych, nie możemy temu podołać. Staje się największą udręką. Działania nijak mają się do chorobliwego podejścia oraz zakorzenionych nawyków. Co zatem zrobić, aby wyjść z błędnego koła, zrozumieć sens zaleceń żywieniowych i zrobić pierwszy krok do przodu? Z racji, że temat jest niezwykle obszerny, uważam, że najrozsądniej będzie podzielić go na kilka osobnych wpisów. Dziś podzielę się z Tobą moimi przemyśleniami na temat przyczyn zbyt niskiej masy ciała. Dowiesz się też, jaki najczęstszy błąd popełniają osoby, które chcą szybko przytyć. W kolejnych wpisach planuję przedstawić moje podejście do tycia i aktywności fizycznej oraz przykładowy jadłospis. Sądzę, że od zaleceń dietetycznych nie mniej ważne jest poznanie właśnie źródła, przekonań oraz osobowości, która sprawiła, że masz dany problem. Weź też proszę pod uwagę, że moje przemyślenia, doświadczenia i sposób działania nie musi być idealny dla każdego. Nie jestem nieomylna. Piszę o tym, co sama na sobie spróbowałam i choć wiem, że jest to mało inwazyjne a przy tym skuteczne, to każdy jest inny. Pisząc mało inwazyjne mam na myśli, że tyjąc w ten sposób – oprócz zyskania dodatkowych kilogramów – nie przysporzysz sobie dodatkowych kłopotów. A może być ich wiele. Refluks czy zaburzenia gospodarki węglowodanowej, to naprawdę nic przyjemnego. Teraz koniec moich wywodów. Wracamy do dwóch grup osób chcących przybrać na masie! Chudzi szczęściarze. O jednych mówi się, że po prostu zawsze byli szczupli. Chcą nabrać kształtów, a może nawet rozbudować masę mięśniową dla zmiany wizerunku, lepszego samopoczucia. Takie osoby mają stosunkowo prostą drogę do celu. Choć błyskawiczny metabolizm wskazywałby, że przybrać będzie bardzo ciężko, to czysta, niczym niezmącona motywacja sprawia, że wprowadzenie kilku zmian w diecie przynosi naprawdę super efekty. Ci z problemami. Drudzy zaś, to osoby borykające się z przeszłością depresyjną, anorektyczną, bulimiczną… (chudość chudości nie równa, dlatego przy skrajnym wychudzeniu należy postępować inaczej!). Tutaj sprawa nieco się komplikuje, ponieważ dopóki dana osoba nie poradzi sobie z głową, dopóty żadne, nawet najbardziej trafne i praktyczne zalecenia żywieniowe, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. W takiej sytuacji bardzo gorąco radziłabym równocześnie zająć się pogłębianiem samoświadomości, najlepiej pod okiem sprawdzonego terapeuty, a już na pewno zaczynając od codziennej medytacji. Dopiero samoakceptacja pozwoli podejść do jedzenia bez niepotrzebnego spięcia, a tycie dla zdrowia nabierze sensu i znaczenia. Mam wrażenie, że Ci, którzy przez długi okres czasu nie mogą przytyć, to właśnie jednostki w wieloma problemami psychicznymi. Równie dobrze mogą należeć do obu grup, czyli mieć problemy z jedzeniem, a jednocześnie mieć szalenie szybki metabolizm. Tylko, że nikt im tego nie powiedział, a sami nigdy by tak nie pomyśleli! To jest okrutny paradoks. Niestety bardzo powszechny. A Ty jesteś pewien, że należysz tylko do jednej grupy? Wiesz, że stawiająca opór psychika, która ma niebagatelne znaczenie w percepcji przyjmowanych posiłków, nie pozwala w wielu sytuacjach ruszyć z miejsca? Sądzę, że najpoważniejszym problemem wielu są właśnie odczucia i emocje, które towarzyszą przejedzeniu, strach przed gwałtownym przytyciem ponad założoną ilość kilogramów. Łatwo się wtedy poddać, już po paru dniach „robienia masy”. A nie warto się poddawać! Można nauczyć organizm miłości do siebie. Tycie z przyczyn zdrowotnych (brak miesiączki, słabe wyniki morfologii, problemy ze snem i koncentracją, kiepska kondycja skóry) jest jej największym sprzymierzeńcem. Z życia wzięte. Skoro już wiesz w jakim jesteś miejscu, to podam Ci przykład. Weźmy taką sytuację. Ktoś chce szybko i bezboleśnie przytyć (i nawet nie musi mieć przeszłości ED). Zakłada, że powinien jeść dużo kalorii. Może jakieś 1000 więcej? Znajduje przepisy na koktajle, gotuje gar strączków, gar ryżu i rozpoczyna „dietę” wmawiając sobie, że na pewno temu podoła, a rzeczywistość okazuje się okrutna. Już po 2 dniach jedzenie wychodzi mu bokiem. Każdy posiłek to walka z cofającym się pokarmem. Przygnębienie z powodu braku apetytu narasta. Osoba się poddaje. Koniec „robienia masy”. Ta historia może wydawać się banalna, ale właśnie o to chodzi. Musisz zrozumieć, że procesy zachodzące w naszym organizmie to nie czarna magia. Wszystko ma swoje wytłumaczenie. Zatem zaczynając od początku. Tycia na huuurrrraaa, od kosmicznie wysokiej kaloryczności to nie jest dobry pomysł. Prowadzi do frustracji, a u osób należących do grupy drugiej także do jeszcze większego zaniżenia poczucia własnej wartości. Pamiętaj, że żołądek jest elastyczny, ale znaczenie mają też inne elementy Twojego ciała. Daj czas dla głowy. Wyznacz realne cele. Wiedz, że powolne zmiany są zawsze skuteczniejsze, a Twój żołądek nie jest od teraz gotów na tak drastyczne i nagminne rozszerzanie. Zjeść dwie pizze za jednym posiedzeniem, to nie wyczyn. Bo wiesz co się potem dzieje? Nie jesz nic przez kolejne kilkanaście godzin, bo masz wrażenie, że żołądek został zaciśnięty na wieczność. W ten sposób rozszerza się i kurczy maksymalnie, ekstremalnie, bez żadnej regularności, która jest niebywale pomocna do prawidłowej pracy enzymów trawiennych. To między innymi one dają sygnał, że czas na kolejny posiłek. A tutaj wszystko jest rozchwiane. Dlatego też musisz pożegnać się z wiarą w szalone diety non stop fast food do tzw. zapchania…! Wyjdź od realnej kaloryczności, która stopniowo przyzwyczai przewód pokarmowy do większej objętości pożywienia, aż któregoś pięknego dnia te 1000 kcal więcej stanie się pikusiem. Naprawdę! Daję słowo. Na początku możesz spróbować od 300 kcal więcej. Trzymaj się tej nadwyżki przez kilka dni, podnosząc kolejno do 500 kcal więcej. Może to już będzie dostatecznym wyzwaniem na parę kolejnych miesięcy? Daj sobie czas. Wiedz, że ta praca nie idzie na marne. Nawet jeśli waga pokazuje nadal niewiele więcej, to pamiętaj, że przygotowujesz organizm do dalszego etapu, budujesz bazę. To jak rozgrzewka przed trudnym biegiem. Często pomijana, a jakże ważna! Wykaż się cierpliwością i mądrością. To naprawdę popłaca. Ustalić nadwyżkę. Jak zatem dowiedzieć się, jaka jest odpowiednia kaloryczność do przybierania na wadze? To proste. Wybierz dowolną aplikację, do której pierwszego i drugiego dnia wrzucisz wszystkie spożyte posiłki. Pamiętaj, aby najpierw spisać je na kartce, a dopiero potem podliczyć. Uchroni Cię to przed niepotrzebnym sugerowaniem się cyferkami, które mogłyby narzucić nienaturalny bieg wydarzeń. W kolejnych dniach dodaj do średniej z Twojego aktualnego zapotrzebowania kalorycznego odpowiednio ok. 300 kcal. Jeśli po paru dniach czujesz się swobodnie, dodaj 500 kcal. Trzymaj się tego przez co najmniej 3-4 tygodnie. Wtedy możesz zrobić kolejną nadwyżkę. Trudne momenty. Pamiętaj, że Twój organizm będzie się stawiał, nakłaniał do starych nawyków. Brak apetytu rano. Niechęć do kolacji. To normalne. Musisz podpisać ze sobą umowę, wedle której zjedzenie 3 głównych posiłków to świętość, a jednocześnie żaden wyczyn. Owocowe przekąski, które pobudzą wydzielanie enzymów trawiennych, to już w ogóle ful wypas. Nawet pół jabłka czy pomarańczy między posiłkami przynosi dobre rezultaty. To w ciągu dnia, natomiast wieczorem sprawdzą się wszelkie mieszanki studenckie. Przyjemnie się chrupie, a przy tym nie tłumi apetytu na posiłki główne w ciągu dnia. Na dzisiaj już prawie koniec, bo niby wszystko oczywiste, a jednak sprawa komplikuje się, gdy chcemy jeść zdrowo, w zgodzie ze sobą, swoim apetytem, intuicją i jednocześnie tyć. Spuść z tonu. Trzeba powiedzieć jasno, że na początku jest to praktycznie niemożliwe. Im bardziej jesteśmy świadomi, tym trudniej przemóc się z dojadaniem. Uczucie przejedzenia daje poczucie dużego dyskomfortu, nie można skupić się na pracy. No właśnie, to tylko poczucie! Wrażenie, które nie trwa wiecznie. Naucz się proszę rozgraniczać swoje myśli od żołądka. Zauważ, że po zdrowym, obfitym, wegańskim posiłku, uczucie rozepchania ustaje po ok. 30-60 min (a jak by było po smażonym na głębokim tłuszczu mielonym?). Najgorsze, co możesz zrobić, to nie dać sobie czasu na chwilę wytchnienia. Wiem, że jesteś zapracowany, ale bez tego ani rusz. Posiłek powinien trwać co najmniej pół godziny. Ma się ułożyć, ma być spokojny i w przyjemnej atmosferze, a nie bieg od razu po przełknięciu ostatniego kęsa. Zaś, jeśli regularnie i mądrze zwiększasz kaloryczność poszczególnych komponentów diety oraz wybierasz odpowiednie produkty (zdrowe, wysokotłuszczowe, wysokoenergetyczne, o średniej zawartości błonnika), to na pewno nie doświadczysz nieustannego blokowania przełyku przez jedzenie. Obserwuj organizm. Jeśli cofa się do gardła to zły znak. Na dany moment przesadziłeś z nadwyżką kalorii, błonnika, białka. Powinieneś przepracować niższe kaloryczności, wybrać inne produkty. Jeśli zaś podczas posiłku, czujesz duże objedzenie w żołądku (bez cofania się do przełyku), to weź to na klatę i wiedz, że jest to uczucie normalne, które zaraz minie. Będzie tylko lepiej! Podobnie jest zresztą z ośrodkiem głodu i sytości. Jeśli chcesz przytyć, przerwy między posiłkami nie powinny być zbyt długie. Chcesz przecież przejeść wszystko w ciągu dnia, a nie ładować na noc (refluks, niewyspanie, stres – to nie sprzyja tyciu). Nawet jeśli nie czujesz wilczego głodu, po 4 godzinach od posiłku odhacz kolejny i z głowy! Jeść rozumem a nie brzuchem. Wychodzi na to, że trzeba jeść z rozsądku. Czy to mądre? Według mnie albo się to zaakceptuje (ludzie naprawdę mają większe dramaty), albo nigdy nie ruszy się z miejsca. Wiedz, że te trudne początki, chwile zmuszania się, z czasem przerodzą się w jedzenie z czystej potrzeby organizmu. Wróci Ci zdrowy apetyt i pozytywne nastawienie do życia! Pamiętaj jednak, że na poczucie głodu ma wpływ naprawdę wiele czynników. U osób po zaburzeniach odżywiania, choć fizycznie są w stanie przyjmować pokarmy, to stres związany z potrzebą przytycia może skutecznie, tygodniami blokować uczucie ssania w żołądku. Słuchanie głosu rozsądku i wybieranie posiłku, daje naprawdę zadowalające efekty. Już po paru miesiącach osoba, która nie mogła przejeść 450 kcal na śniadanie, jest w stanie z przyjemnością spałaszować nawet kalorii tych 1000 😃 brzmi dobrze? To to roboty! Na koniec moje muskuły zbudowane na roślinach. 😎😄😉 Choć dziś postawiłam na powrót do ukochanej intensywności biegania, która daje mi prawdziwą radość i wolność, to nie żałuję ani jednego miesiąca spędzonego na siłowni. Na początku miałam z tego prawdziwą frajdę. Potem okropnie się wypaliłam. Szczerze, było beznadziejnie. Długo wmawiałam sobie, że posiadanie figury według określonych kanonów da mi szczęście. Może przez chwilę i dawało. Cieszyła mnie nawet nie figura, a siła, którą zbudowałam, a także większa pewność siebie. Jednak cena była zbyt wysoka. Nie chcę znów brzmieć pompatycznie. Perfekcjonizm mnie zniszczył, a równoczesne budowanie mięśni i spalanie tkanki tłuszczowej nie jest dobrym pomysłem. Najpierw masa, potem rzeźba. Coś w tym jest…. Nie mniej historia jest długa. Jeśli ciekawi Cię moje osobiste doświadczenie z siłownią, daj znać w komentarzu. Mocno wierzę, że mogę pomóc. Odzyskałam równowagę, a nie było łatwo. Dziękuję za czas, który sobie poświęciłaś/eś. Tak! Sobie a nie mnie, bo to, że jesteś na moim blogu to cudna sprawa. Bardzo to doceniam. Jednak wiesz co ucieszy mnie najbardziej? Gdy wdrożysz tę wiedzę w życie i przekażesz dalej! Z góry dziękuję 😉 BĄDŹMY W KONTAKCIE ! Wskakuj na Facebook oraz Instagram. Komentuj i dziel się ze światem. Twoja obecność z pewnością przyczyni się do nie jednego uśmiechu na mojej twarzy! Chcesz nauczyć się indywidualnie, jak komponować zbilansowane wege posiłki? Zróbmy to razem – prosto i skutecznie! ➡ OFERTA DIETETYCZNA EBOOK LIDL 1700 KCAL LIDL 2200 KCAL BIEDRONKA 1800 KCAL BIEDRONKA SPORT 2500 KCAL WEGETARIAŃSKI ZERO WASTE 1700 KCAL WEGAŃSKI ZERO WASTE 2100 KCAL
Jak łatwo i BEZBOLEŚNIE wyrwać zęba ? (samemu). ;? Pytam się jak, bo wczoraj go sobie już odhaczyłam i teraz trzyma się tylko na jednej stronie, a pod spodem widać już stały ząb. J.b.c. dentysta odpada. n@j. Nie piszcie np. "drzwi i sznurek" bo z tego wiele razy już korzystałam i strasznie bolało.
„Kiedyś, dawno, byłem jeszcze Edwardem Stachurą - pomyślałem, że człowiek za długo żyje. Że powinien żyć jeden dzień, jak niektóre motyle. Albo jeden rok, od wiosny do wiosny. Mam 42 lata, a tak się czuję, jakbym dźwigał ich 420. Ostro żyłem. Codziennie coś nowego. I mógłbym tak jeszcze długo, może aż do samej cielesnej śmierci, gdyby nie spadło, nie runęło na mnie to straszliwe nieszczęście.” Od owego, słynnego cytatu Stachury z „Pogodzić się ze światem” rozpoczęło się moje pisanie „Powodzianki” w zeszłym roku. Nie wiem czemu, ale wkroczenie w wiek, nazwany przeze mnie, wiekiem stachurowym i mnie kazało pogodzić się ze światem. I któż inny jak nie Edward mógł stać się dla mnie najlepszym przewodnikiem w tej trudnej wędrówce, choć z uwagi na marny koniec jego żywota, mógłby się wydawać raczej autorytetem raczej nędznym. Ale nie dla mnie. Cóż bardziej mogło mi pomóc w mrocznym procesie zmagań z pytaniami typu: „Ale czy warto?” , jak nie powrót do młodzieńczego zauroczenia pierwszymi tekstami Stachury, do początków mojej wędrówki życie z Poezją? Chyba jest trochę prawdy w stwierdzeniu, że po czterdziestce człowiek rodzi się na nowo i no nowo zaczyna szukać sensu Wszystkiego i może Niczego wokół. Umieszczenie postaci Edwarda w mojej książce to chwyt celowy użyty przeze mnie, potrzeba duszy i serca, by przywołać myśli człowieka ważnego dla mnie. Zatem już na samym początku zachęcania do przeczytania „Powodzianki”, muszę ją troszeczkę zaspoilerować. Katarzyna, bohaterka mojej książki, spotyka Edwarda Nieznajomego, z którym to rozmowa wpływa na dalszy ciąg jej życia. W końcowej części głównego opowiadania złączam losy dziewczyny z Edwardem ponownie. Ale tu ukrywa się, w moim zamiarze literackim, odkrycie postaci Poety. Co pozwala nam przetrwać trudne chwile w naszym życiu? Najczęściej jest to drugi człowiek i najczęściej jest to druga osoba obecna cieleśnie w naszym bytowaniu. Ale zdarza się, że są ty tylko ( albo aż) czyny i słowa innych, które przywołujemy w naszym myśleniu. Z mojej książki nie wynika jasno, że Edward to realny mężczyzna, w którym Katarzyna tak po prostu się zakochuje. Być może? Ale być może to Ktoś, kogo ona nigdy w życiu nie poznała osobiście, a jednak wpłynął on na sposób tworzenia jej własnej rzeczywistości. Być może to jakiś wielki filozof czy poeta? Być może to właśnie sam Edward Stachura? „Powodzianka” nie zalicza się do książek łatwych w czytaniu, jest napisana jakby trochę chaotycznie, gdyż zależało mi głównie na ukazaniu życia wewnętrznego bohaterki: jej uczuć, jej myśli, wydobyciu prawdy z człowieka w obliczu tzw. trudnych sytuacji życiowych. I któż innym mógł być tutaj dla mnie Mistrzem? Oczywiście tylko Stachura. Oczywiście w żaden sposób nie śmiem porównać się z Poetą, ale jeśli już mam pisać dla dorosłych i o dorosłych to tylko w taki sposób, to znaczy, tylko i wyłącznie obrazując to co się dzieje w nas. To co zewnętrzne to tylko dodatek. W działach Stachury odnajduję odnoszenie się do moich dwóch ulubionych nurtów filozoficznych – egzystencjalizmu i taoizmu. Ideą egzystencjalizmu jest przekonanie, że to właśnie człowiek, dokonując wyborów, wpływa na to kim jest. Jeśli wybory te dokonują się bez uświadomienia tego, kim się naprawdę jest, nie można osiągnąć poczucia wolności. Człowiek, który uzależnia swoje bytowania od warunków zewnętrznych, pozostanie niewolnikiem czasu, strachu, ról społecznych. Jego wolność wewnętrzna będzie ciągle zagrożona urzeczowieniem i utratą autentyczności. „Egzystencjalista to jednostka indywidualna nie pokładająca nadziei w żadnych siłach wyższych, a szczególnie we własnym istnieniu. Wolność dla niej nie jest sensem, a jedynie wyborem.” W „Pogodzić się ze światem” „cień Edwarda Stachury” zmaga się z własną egzystencją, myślę rozdziera go to ,że musi być w świecie, którego w ogóle nie rozumie, a przed wszystkim boli go to, że go już nic nie boli I nic mu nie smakuje. Stachura mówi, że zwykli ludzie próbują znaleźć odpowiedź na pytania - Do czego służy dola człowiecza? I to ,że bardzo chcemy znaleźć sens istnienia, powoduje ,że się zatracamy, stajemy się niewolnikami, bo potrzebujemy czegoś, boimy się, że może jednak jesteśmy tu zupełnie bezsensu. W ”Powodziance” również zawarłam myśli egzystencjalizmu. Katarzyna na swoim życiowym bilansie zalicza trudną sytuację życiową I rozmyśla jak sobie poradzić z bólem, żalem, brakiem nadziei, pustką, bezsilnością, samotnością i tysiącem innych napływających fal uczuć przeszywających jej serca, umysł i ciało. Czy jest uniwersalne lekarstwo na szybkie pozbycie się "choroby duszy"? Czy może takim panaceum jest czas, który leczy i zabija rany zadane nam przez los? Możliwe, ale i czas nie leczy wszystkich ran. Może jedynym sposobem przetrwania staje się po prostu życie z tymi draśnięciami, a potem pozostającymi po nich śladami. I przytaczając dalej rozważania filozofów egzystencjalnych, człowiek jest skazany na wybór, tak i w tym wypadku, nasz wybór polega na tym, czy chcemy przyjąć tę prawdę, że życie to nie tylko nieustająca zabawa i przyjemności, ale również nieprzyjemności i problemy oraz tka tak zwane “stany nijakie”. Nie bać się, że coś nam zostanie odebrane, wyzwolić się z pragnienia za kimś, za czymś, pozwala dojść bohaterce do pogodzenia się ze światem .Ale, żeby było to możliwe najpierw musi stanąć twarzą w twarz z własnymi lękami. „Powodzianka" to refleksja nad kruchością bytu i niestałością szczęścia. Główna bohaterka przechodzi przez szkołę akceptacji śmierci i utraty bliskiej jej osoby. Strata tego co najbardziej cienimy w swoim życiu budzi strach i samotność, ale tylko zaakceptowanie tych stanów, uwalnia człowieka i w pełni pozwala żyć. Przed tym nasze bytowania to retuszowanie lęków, że coś możemy stracić lub czegoś nie uzyskać. Tylko zrozumienie, że w tragizmie ziemskiej wędrówki człowieka, tkwi również jego piękno, pozwala żyć w sposób prawdziwy, bez codziennych obaw i bojaźni. Stachura w “Pogodzić się ze światem” odwołuje się do Schopenhauera, który poglądy spajają się z teoriami Kanta, który przez egzystencjalistów nazywany jest największym z filozofów. Schopenhauer mówi, że “najbardziej z żyjących istot cierpi człowiek, ponieważ ma największe potrzeby. W chwilach estetycznej kontemplacji uspokaja się wola. Według filozofa jedynym racjonalnym działaniem jest zagłębienie się w sobie, przeanalizowanie własnych popędów, zapanowanie nad nimi i w ten sposób „przekroczenie siebie” i pełne przejęcie kontroli nad własną wolą.” Z rozważań Schopenhauera wynika etyka współczucia, wyrzeczenia i przekroczenia siebie, znana od setek lat w obrębie buddyzmu. U Stachury jest ona widoczna w idei Człowieka Nikt, ale dla niego i to rozumowanie człowieczeństwa zatraca sens. Trudno mi pojąć w jakim kierunku poszło filozofowanie Poety, w mojej książce zatrzymałam się na przesłankach toeizmu, które widoczne są w zauroczeniu Katarzyny kulturą Japonii I w pogodzeniu się z tym, że jesteśmy kruchym tworem jak Kwitnąca Wiśnia. „Powodzianka” to moje połowiczne życiopisanie. Rok 1997, przywołany w moich opowiadaniach był i na zawsze pozostanie dla mnie rokiem szczególnym. Oprócz tego, że rozszarpywała mnie Poezja , własna i Stachury , rozszarpała mnie pierwsza praca i pierwsza miłość. A do tego jeszcze “napłynęła” ta Powódź Tysiąclecia. Gdy miałam lat 20 wszystko było czyste i białe, choć ciężkie, a potem już wszystko było szare lub czarne. Nie myślałam, że jeszcze powrócę do Stachury, nie myślałam ,że jeszcze w wieku lat 40 znowu się narodzę. I po raz kolejny najdą mnie egzystencjalne pytania „Fabuly Rasy” i z wypiekami na policzkami będę wertować kartki książek Stachury, połykając ich każdy fragment. Niestety nie udało mi się wyuczyć „Pogodzić się ze światem” na pamięć, ale jeszcze wszystko przed mną. Pogodziłam się ze śmiercią i startą, nie stałem się jeszcze człowiekiem Nikt, choć lubię te stany gdy nie jest mi do szczęścia potrzebne nic poza powietrzem I muzyką. . Za często miewam jeszcze chwile Radości z komfortu doczesności, by mówić , że pojęłam Stachurę, jednakże pisanie “Powodzianki”( mojej pierwszej książki dla dorosłych ) pozwoliło mi ponownie zanurzyć się w cudowne strofy Edwarda Stachury, który wyrył swoje Słowa na zawsze w mym sercu. Odnośników do jego twórczości znalazłabym jeszcze kilka w “powodziance”, jakże i kolejnych dwóch książkach ( które mają tworzyć Moją Wrocławska Opowieść), ale nie chodzi mi o to , by na siłę to robić. Edward Stachura to niewątpliwie Poeta Mego Życia ( przynajmniej tego młodzieńczego ) , a ‘Powodzianka” to moja swoista rozmowa z nim. Zachęcam zatem do lektury "Powodzianki" i znalezienia odpowiedzi na temat zmagań młodej kobiety z życiowymi wyzwaniami. I mam nadzieję, że odnajdą Państwo również tutaj odpowiedzi dotyczących życia własnego, a “ulatujące” w niej myśli stachurowskie ,pozwolą chociaż w niewielkim stopniu na zbudowanie kamienie węgielnego dla własnych doświadczeń i godzenia się ze światem. Z poważaniem, uśmiechem, przymrużeniem oka , pokłonami dla Miłości I Śmierci oraz wzruszeniem nad Słowami Edwarda Barbara Rejek Więcej o autorce i jej książce, znajdziecie pod tym linkiem
Hierarchia tych potrzeb może być zupełnie inna dla pacjenta i jego opiekunów. Warto spytać chorego, co dla niego w tym momencie jest ważne; być, towarzyszyć; Zatroszczyć się, aby do dyspozycji chorego zawsze była życzliwa mu osoba; Warto pożegnać się z chorym, powiedzieć mu, że się go kocha; Dobrze jest opowiadać o
Przejmujący jest opis tego, co z ciałami zmarłych w polskich szpitalach dzieje się po śmierci. Tak postępują ze zmarłymi na Covid-19. Przejmujący opis Foto: Damian Burzykowski / newspix
To tłumaczy, dlaczego zwrotu dōmo sumimasen nie należy traktować jak brak czyjejś decyzji, czy powinno się dziękować, czy też przeprosić. To wzmocnione „bardzo przepraszam”. Arigatō – najbardziej znany chyba japoński zwrot grzecznościowy tłumaczony jako „dziękuję”. Arigatō gozaimasu zaś to „dziękuję bardzo”.
. 8561htksrp.pages.dev/9818561htksrp.pages.dev/6498561htksrp.pages.dev/5108561htksrp.pages.dev/1518561htksrp.pages.dev/768561htksrp.pages.dev/1038561htksrp.pages.dev/3318561htksrp.pages.dev/7438561htksrp.pages.dev/6368561htksrp.pages.dev/7078561htksrp.pages.dev/4898561htksrp.pages.dev/838561htksrp.pages.dev/8478561htksrp.pages.dev/1598561htksrp.pages.dev/165
jak bezboleśnie pożegnać się ze światem