Lata temu zlikwidowali straż miejską. Oto, jak sobie teraz radzą. Aneta Kaczmarek. Opublikowano: 11 lutego 2020 - 06:00. Podziel się. 9. O ile włodarze miast, którzy zlikwidowali Straże Miejskie, decyzji nie żałują, tak przyznają, że w wielu sytuacjach byłaby przydatna (fot. mat. MSWiA) Ponad 100 oddziałów na przestrzeni 5 lat
Płacenie mandatów z całą pewnością do przyjemności nie należy. Jednak, jeżeli już przyjęliśmy mandat, to lepiej go opłacić. Konsekwencje mogą być bowiem mało przyjemne… Możemy powiedzieć „nie”Zanim skupimy się nad konsekwencjami niezapłaconego mandatu, warto podkreślić, że kierowca ma prawo odmówić przyjęcia tak uczynić, jeżeli uważa, że mandat jest niezasadny albo nie zgadza się z jego wysokością. Wówczas zostanie sporządzony wniosek o ukaranie, a naszą sprawę rozpatrzy sąd tym, ile będzie nas kosztować określone wykroczenie drogowe, możemy dowiedzieć się z taryfikatora mandatów. Znajdziemy tam informację nie tylko o kwocie o jaką może zostać uszczuplone nasze konto, ale także ile punktów karnych otrzymamy. Zapłacenie mandatuJeżeli jednak mandat przyjmiemy, staje się on prawomocny. Nie ma już szans na jego niezapłacenie czy negocjacje w sprawie wymiaru kary. Od tej chwili mamy 7 dni na jego zapłacenie, czy to w placówce pocztowej czy przelewem również: Wykroczenia drogoweI skoro przyjęliśmy mandat, lepiej go zapłacić w terminie. W teorii, już po kilkunastu dniach nasza zaległość zostanie przekazana do urzędu skarbowego kierowcy, a ten może wszcząć postępowanie praktyce, urzędy aż tak szybko nie działają, i na ogół sprawa rusza po kilku miesiącach, nie mniej jednak w końcu doczekamy się ostrzeżenia i wezwania do zapłaty. W pierwszej kolejności kwota mandatu może zostać pobrana z nadpłaty podatku, jeżeli jednak nie mamy zwrotu, urząd skarbowy może zająć inne dochody (np. kwota zostanie pobrana z naszego wynagrodzenia za pracę czy emerytury, albo z ruchomości). W wyjątkowych sytuacjach, możemy nawet spodziewać się telefonu od pamiętać, że organ nie ma obowiązku wysyłania nam upomnienia. Może więc okazać się, zupełnie niespodziewanie, że zostaną zajęte pieniądze na naszym rachunku względu na formę, mandat i tak będziemy musieli zapłacić, ale powiększony o koszty postępowania również serwis: Sprawy urzędoweTo, o czym warto pamiętać, to przede wszystkim termin, jaki mają organy administracji państwowej na ściągnięcie mandatu. Nawet jeśli urząd nie upomina się o niezapłacony mandat przez rok czy półtora, nie powinno nas cieszyć. Ma on bowiem aż trzy lata na załatwienie sprawy. Dopiero wówczas ulega ona przedawnieniu. Mandat od strażnika miejskiegoBardzo podobnie jest w przypadku mandatów wystawionych przez straż miejską (tyle, że tytuł wykonawczy wystawia wójt, burmistrz lub prezydent miasta i to on przekazuje sprawę do urzędu skarbowego). Do urzędu trafiają również mandaty za niepłacenie za parkowanie w miejscach, gdzie taka opłata jest pobierana.
Policja lub straż miejska mogą ukarać mandatem osobę, która nie przestrzega przepisów dotyczących parkowania. Kierowca może otrzymać mandat m.in. za niestosowanie się do znaków zakazujących parkowanie, za parkowanie na chodniku, czy za nieuprawnione parkowanie na miejscu dla osoby niepełnosprawnej.
Czy straż miejska może dać mandat? Jednym z obowiązków straży miejskiej jest czuwanie nad porządkiem i kontrola ruchu drogowego. W związku z tym, strażnik miejski, podobnie jak funkcjonariusz policji, ma prawo do nakładania grzywien w postępowaniu mandatowym za takie wykroczenia, jak m.in.:Coraz więcej osób unika płacenia mandatów od Straży Miejskiej, przez co ich sprawy kierowane są do sądów. Skąd takie podejście do problemu u polskich kierowców? Z każdym rokiem przybywa w sądach spraw dotyczących mandatów wystawionych przez funkcjonariuszy straży miejskiej. Ukarani kierowcy najczęściej chcą dociec czy wystawiony mandat był słuszny i zasadny. Najczęściej kierowane do sądu sprawy dotyczą kar orzeczonych przez na podstawie zdjęcia z fotoradaru. Ogromna część kierowców nie chce zapłacić mandatu przez co sprawa, na wniosek straży miejskiej, trafia na wokandę sądu. W zeszłym roku przekazała do sądu 153 tys. wniosków o ukaranie, czyli o blisko 30 tys. więcej niż w 2012 r. – wynika z najnowszych danych MSW, do których dotarła „Rzeczpospolita". Zobacz też: Straż miejska może wystawiać mandaty z fotoradarów Dlaczego tak wielu kierowców nie chce płacić mandatów? Po pierwsze są oni coraz bardziej świadomi praw jakie im przysługują, a po drugie mają często poważne zastrzeżenia co do sposobu w jaki przeprowadzono np. pomiar prędkości. Za sprawą znanego w całej Polsce Emila Rau na jaw wyszło i nadal wychodzi wiele karygodnych błędów jakich dopuszczają się strażnicy miejscy w trakcie obsługi fotoradarów. Funkcjonariusze ustawiają urządzenia pod złym kątem w stosunku do drogi, kierują wiązkę fal elektromagnetycznych w kierunku metalowych ogrodzeń czy płotów, a samo miejsce pomiaru wybierają często kompletnie bez zasadnie a wręcz niebezpiecznie. To wszytko sprawia, że wyniki pomiarów są często błędne a nawet oderwane od rzeczywistości. Trudno bowiem uwierzyć np. że Fiat Cinquecento z załadowaną przyczepa może rozpędzić się w mieście do ponad 180 km/h, skoro wyjeżdżając jako nowy w z fabryki nigdy nie był w stanie nawet zbliżyć się do tej granicy... Jeśli nic nie zmieni się w zapisach prawa, dotyczących kontroli prac Straży Miejskiej, liczba osób, które będą dochodziły sprawiedliwości w sądach będzie się zwiększać. Chcesz dowiedzieć się więcej, sprawdź » Kodeks kierowcy. Zmiany 2022. Mandaty. Punkty karne. Znaki drogoweNowe mandaty. 500 zł od straży miejskiej. Straż miejska i gminna otrzymały nowe uprawienia. Mogą teraz karać osoby jeżdżące rowerem, hulajnogą elektryczną czy urządzeniami transportu osobistego (UTO). Za co można otrzymać mandat nawet do 500 zł?Codziennie setki kierowców zostaje przyłapanych na przekraczaniu prędkości przez fotoradary. Najczęściej trudno się „wykręcić”, ale czasem się jednak udaje…Codziennie setki kierowców zostaje przyłapanych na przekraczaniu prędkości przez fotoradary. Najczęściej trudno się "wykręcić", ale czasem się jednak Arkadiusz Gola Jeśli okaże się, że na zdjęciu dobrze widać numer rejestracyjny auta, to jego właściciel może spodziewać się wkrótce wezwania do wydziału ruchu drogowego. Tam policjanci będą starali się ustalić kto jest sprawcą wykroczenia, aby móc mu osobiście wręczyć mandat i odpowiednią porcję punktów karnych. Problem może pojawić się, gdy zdjęcie będzie na tyle nieczytelne, że nie widać na nim, kto właściwie kierował samochodem…Procedura mandatowa przewiduje i takie sytuacje. Jeżeli właściciel nie potwierdzi, że to on kierował jego pojazdem w czasie i miejscu, gdzie zrobiono feralne zdjęcie ma obowiązek wskazać komu powierzył wówczas kluczyki do samochodu i kto nim prowadził. Z takiego obowiązku zwalnia go jedynie sytuacja, w której jego auto zostało użyte wbrew jego woli i wiedzy przez nieznaną osobę i nie mógł temu zapobiec, np. kradzież. Ale co w sytuacji, kiedy tak naprawdę to nie właściciel przekroczył prędkość i wie, że zrobiła to jego żona lub syn. Niewskazanie osoby, która prowadziła pojazd, może natomiast zakończyć się wtedy wymierzeniem grzywny w wysokości do 500 zł. Jedyna korzyścią jest tutaj brak punktów karnych, bo grzywna jest nakładana nie za przekroczenie prędkości, ale za niewskazanie się, że przesłuchiwany przez policjantów właściciel samochodu nie może skorzystać z dobrodziejstwa art. 41 par. 1 Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia. Przepis ten mówi, że przy przeprowadzaniu dowodu z zeznań świadka stosuje się przepis art. 183 Kodeksu postępowania karnego - świadek może uchylić się od odpowiedzi na pytanie, jeżeli udzielenie odpowiedzi mogłoby narazić jego lub osobę dla niego najbliższą na odpowiedzialność za przestępstwo lub przestępstwo kierowca, który został przyłapany przez policję na domniemanym wykroczeniu drogowym, usłyszał zapewne obowiązkowo wygłaszaną formułkę, że „ma prawo odmówić przyjęcia mandatu”. Tylko co ta odmowa da? Postępowanie mandatowe to sposób na uproszczone ukaranie sprawcy wykroczenia. Wbrew temu, co sądzą kierowcy, jest to wyraz „dobrej woli” funkcjonariusza, który w przypadku czynu, za który nie grozi wysoka sankcja, może ukarać sprawcę mandatem, zamiast kierować sprawę od razu do sądu grodzkiego. Czasem warto odmówić. W większości przypadków jest to tańsze i prostsze rozwiązanie dla obu stron. Policjant nie musi wypełniać ton papierów, a kierowca nie jest narażony na dodatkowe koszty i inne uciążliwości postępowania sądowego. Są jednak sytuacje, kiedy lepiej jest skorzystać z możliwości odmowy przyjęcia mandatu. Warto odmówić przede wszystkim wtedy, gdy jesteśmy pewni, że nie popełniliśmy zarzucanego wykroczenia, szczególnie jeżeli doszło np. do kolizji i przyznanie się do winy może mieć poważne konsekwencje. Trzeba się jednak liczyć z tym, że nie wystarczy mieć rację, trzeba to jeszcze móc udowodnić. To poważna przeszkoda, bo sądy grodzkie, do których kierowane są wnioski o ukaranie po odmowie przyjęcia mandatu zazwyczaj przyznają rację policjantom. Bez dobrych argumentów można taką sprawę łatwo przegrać. Warto o tym pomyśleć przed podjęciem decyzji, bo funkcjonariusz może nałożyć grzywnę 500 zł (do 1000 zł za więcej niż jedno wykroczenie), a kara pieniężna orzeczona przez sąd grodzki może wynieść nawet 5000 zł!Czasami kierowca przyjmuje mandat nałożony przez policjanta, ale po namyśle dochodzi do wniosku, że wcale nie popełnił zarzucanego mu wykroczenia. Warto wiedzieć, że w takiej sytuacji osoba ukarana ma prawo złożyć wniosek do sądu o uchylenie mandatu. Można to jednak zrobić tylko w terminie do 7 dni od momentu przyjęcia ekspertaArnold Konieczny, Komenda Główna Policji:Fotoradary mogą wykonać do kilku tysięcy zdjęć w czasie jednego „dyżuru” i wbrew niektórym opiniom – także i w nocy! Prędkość, przy jakiej takie urządzenia robią zdjęcia jest zwykle o kilka km/h większa od dopuszczalnej, ze względu na błędy pomiaru (do około 5 proc). Po zmianach w przepisach tolerancja będzie wynosić 10 km/h. Aby uniknąć mandatu, punktów karnych i ewentualnych sądowych przepychanek należy stosować jedną prostą metodę. Jeździć wolniej - to zwykle ofertyMateriały promocyjne partnera
Nawet niektórzy zagorzali fani motoryzacji muszą przyznać, że w dużych miastach od auta lepiej sprawdza się komunikacja miejska. Raz że w długofalowym rozrachunku przeważnie wychodzi taniej od paliwa, dwa – nie trzeba martwić się o miejsce parkingowe i dodatkowo za nie płacić, trzy – czasami wręcz szybciej przejedziemy miasto w transporcie publicznym, szczególnie wybierając
Złe zaparkowanie auta często kończy się włożonym za wycieraczkę wezwaniem od straży miejskiej. Nie należy go lekceważyć, bo sprawa może trafić do sądu wraz z dokumentacją miejscy mają ręce pełne pracy. Przykładowo – w zeszłym roku funkcjonariusze z Warszawy przyjęli niemal 630 tysięcy zgłoszeń. Aż 59% z nich dotyczyło ruchu drogowego. W stolicy odholowano blisko 21 tysięcy pojazdów, a 23 tys. założono blokady na koła. W przypadku 205 tysięcy spraw wszczęto czynności pod nieobecność sprawcy. Wbrew obiegowym opiniom straż miejska nie jest instytucją próbującą nękać zmotoryzowanych. Coraz większą liczbę interwencji podejmuje się po obywatelskich zgłoszeniach źle zaparkowanych pojazdów – na trawnikach, chodnikach, w bramach czy na wydzielonych miejscach parkingowych dla poleca: Czy można przekroczyć prędkość przy wyprzedzaniu?Interwencje mogą zakończyć się na trzy sposoby. Jeżeli przy aucie znajduje się kierowca lub pojawi się np. przed odholowaniem samochodu, otrzyma mandat, a jeżeli nie zgodzi się na jego przyjęcie – wezwanie do sądu. Gdy samochód zostanie odholowany, jego właściciel musi stawić się na parking depozytowy, wcześniej opłacając rachunek za odholowanie. Także w tym przypadku na zmotoryzowanego czeka mandat lub wezwanie do przypadku odholowania pojazdu kierowca musi spodziewać się zarówno mandatu za złe zaparkowanie auta, jak i słonej opłaty za usunięcie samochodu na parking depozytowy i przynajmniej jedną dobę auto nie powoduje utrudnień w ruchu, jednak zostało niewłaściwie zaparkowane, funkcjonariusze wkładają za jego wycieraczkę formularze, które nie są jednak mandatami. Zostawiają wezwanie do stawienia się we wskazanej placówce SM w celu ustalenia winnego wykrytego wykroczenia. Mandatów nie można bowiem wystawiać anonimowo – ukarany musi zostać sprawca wykroczenia. Najczęściej jest nim właściciel pojazdu. Zdarza się także, że wykroczenia są popełniane przez osobę, która pożyczyła pojazd. W takiej sytuacji właściciel auta powinien wskazać komu powierzył pojazd. Jeżeli będzie zasłaniał się niepamięcią, naraża się na mandat w wysokości 500 zł, jednak bez punktów karnych. Od decyzji funkcjonariusza zależy, czy zdecyduje się na nałożenie równie wysokiego mandatu. W części miast stosowane jest powiększanie kary za niewskazanie sprawcy o 100 zł względem sankcji za dane miejscy dokumentują wykroczenie nie tylko notatką, ale również kompletem zdjęć – z obrazem trudno warto nastawiać się, że wykroczenie zauważone przez straż miejską „rozejdzie się po kościach”. Jeżeli za wycieraczką znajduje się wezwanie na komendę, jest niemal pewne, że funkcjonariusze wykonali komplet zdjęć, doskonale dokumentujących sytuację. Zlekceważenie wezwania może zakończyć się skierowaniem sprawy do sądu, który może ukarać kierowcę wyższą grzywną niż funkcjonariusz straży miejskiej. Dojdą do tego także koszty sprawy i konieczność stawienia się w sądzie we wskazanym dodatkowa za parkowanieZa wycieraczką można znaleźć nie tylko wezwania do stawienia się na posterunku policji lub straży miejskiej. Jeżeli nie zapłacimy za parkowanie, zarządca drogi umieszcza tam wezwanie do zapłaty – egzekwowane w postępowaniu wycieraczką pojazdu można znaleźć także „mandaty” za nieuregulowanie opłaty za parkowanie. W świetle prawa nie jest to jednak mandat, a opłata dodatkowa – aktualnie wynosi ona maksymalnie 50 zł. Nie wiążą się z nią punkty karne. Sama opłata może zostać nałożona także bez wskazywania sprawcy wykroczenia. Jeżeli na wezwanie do zapłaty nie zareaguje użytkownik auta, zarządca drogi będzie dochodził należności od właściciela pojazdu, którą może być też firma leasingowa czy wypożyczalnia.
Mimo, że formalnie to firma jest właścicielem pojazdu, pracodawca nie musi płacić mandatu jeżeli to nie on siedział za kierownicą. REKLAMA. Zapowiadane w ostatnim czasie zmiany w kwestii karania kierowców za wykroczenia zarejestrowane przez fotoradary zakładają, że mandat będzie płacił właściciel pojazdu. Obecnie jest on
W centrum dużego miasta parkowanie samochodu może być prawdziwym wyzwaniem. Czasami wolnej luki poszukuje się przez kilkadziesiąt minut! Kierowcy starają się radzić sobie z sytuacją, nie zawsze jednak wybierają opcje zgodne z prawem. Skutek? Narażają się na mandat. Straż miejska podczas ich wypisywania nie stosuje taryfy ulgowej. Dziś opowiemy o tym jakie opcje ma prowadzący karany przez funkcjonariuszy i jakie uprawnienia mają sami funkcjonariusze. Na początek rozwiejmy wszelkie wątpliwości. Tak, straż miejska ma pełne prawo wystawiania mandatów karnych. I zostało ono przyznane funkcjonariuszom na podstawie rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 17 listopada 2003 r. w sprawie wykroczeń. W jaki sposób mogą karać kierujących? Odbywa się to na kilka sposobów. Najczęściej jednak wypisują mandat osobie złapanej na gorącym uczynku – np. źle parkującej pojazd. Drugą z opcji jest pozostawienie za wycieraczką pojazdu wezwania. Co dalej? Właściciel pojazdu ma obowiązek zgłosić się z zawiadomieniem do komendy w terminie 7 dni od jego wystawienia. Mandat: straż miejska może ukarać albo… Wlepienie mandatu za nieprawidłowe parkowanie nie wyczerpuje wszystkich uprawnień jakie posiadają funkcjonariusze straży miejskiej. Lista przykrych konsekwencji dla kierowcy może być dużo dłuższa. Przykład? W sytuacji, w której złamanie przepisów dotyczących zatrzymywania pojazdów jest szczególnie rażące, funkcjonariusze mogą zlecić założenie blokady na koło w aucie. Gdy zaparkowany samochód zagraża bezpieczeństwu, istnieje możliwość jego odholowania na parking depozytowy. W takim przypadku koszty mogą być naprawdę duże! Prowadzący musi zapłacić mandat za źle wybrane miejsce do zatrzymania auta – najpewniej 100 złotych, a do tego 494 złote za odholowanie samochodu oraz 41 złotych za każdy dzień postoju. Mandaty wypisywane przez strażników miejskich są mandatami kredytowymi. To oznacza że kierujący ma 7 dni na ich opłacenie. Po tym terminie zaczynają się działania windykacyjne, włącznie z wysyłaniem listów z ponagleniami czy dokonywaniem zajęć na rachunkach bankowych czy ze zwrotu podatku w urzędzie skarbowym. Straż miejska ma możliwość podejmowania prób egzekucji kwot za mandaty przez 5 lat od momentu ich wystawienia. Później pojawia się pojęcie przedawnienia. To nie oznacza, że zobowiązanie kierowcy zniknęło. Wiąże się jedynie z tym, że wyczerpały się wszystkie narzędzia prawne dające możliwość ich legalnego ściągnięcia. Mandat: straż miejska daje dwa wyjścia W sytuacji, w której strażnicy miejscy postanowią ukarać kierowcę mandatem, identycznie jak w przypadku policji otrzymuje on dwa wyjścia. Grzywnę może przyjąć lub też odrzucić. Wybór drugiej opcji sprawi, że straż miejska skieruje wniosek o ukaranie kierowcy do sądu. Wtedy to on będzie rozstrzygać o ewentualnej winie i karze w stosunku do prowadzącego. W momencie, w którym kierujący mandat przyjmie i potwierdzi ten fakt podpisem, grzywna według przepisów prawa staje się prawomocna. Uniknięcie jej staje się zatem dużo trudniejsze. Oczywiście istnieje możliwość uchylenia prawomocności mandatu. Decyzji w tej sprawie nie podejmuje już jednak straż miejska. Ta na wypisaniu dokumentu zakończyła swoje postępowanie. Kierowca musi zatem złożyć wniosek o uchylenie i skierować go do sądu właściwego dla miejsca, w którym grzywna została nałożona. Ma na to 7 dni od momentu przyjęcia mandatu. Aby unieważnienie kary stało się możliwe, muszą wystąpić określone przesłanki. A podstawowa dotyczy tego, że czyn będący efektem wystawienia grzywny nie był wykroczeniem.
Złe wezwanie za złe parkowanie – Anuluj Mandat; Mandaty. Straż Miejska znowu będzie wzywać kierowców; Wezwania od Straży Miejskiej znów za wycieraczkami – RMF 24; Warszawa. Straż miejska wraca do wezwań za wycieraczkami; Koniec z parkowaniem “tylko na chwilę”. Straż miejska w … Warszawa. Straż miejska znów będzie
W Gdyni od trzech miesięcy, w Gdańsku od dwóch, a właśnie dołączył Sopot. Mandat od strażników miejskich można od razu opłacić kartą. Coraz więcej osób z tej możliwości korzysta. Dopiero w końcówce poprzedniego roku weszła w życie ustawa, która umożliwia płatność kartą za wykroczenia. Terminale mają już policjanci drogówki, a teraz mandat można opłacić na miejscu także u strażników miejskich. Zobacz także: Policja otrzymała 118 terminali Terminal został wypożyczony głównie z myślą o zagranicznych gościach, którzy bardzo często nie mają polskiej waluty, a zazwyczaj posiadają karty płatnicze. Płacenie za mandaty będzie od teraz wygodniejsze - informuje Anna Dyksińska z sopockiego Gdyni i Gdańsku już to działaTerminale płatnicze od 1 stycznia mają też strażnicy miejscy z Gdańska. Za ich pomocą płaci za wykroczenia kilkanaście procent ukaranych i liczba ta cały czas rośnie. - Najczęściej chcą mieć problem z głowy i wolą zapłacić od razu. Terminale mają wszystkie 24 patrole zmotoryzowane, kolejny jest też w naszej kasie - mówi Wojciech Siółkowski, rzecznik Straży Miejskiej w kwoty mandatu trzeba jednak zawsze doliczyć 0,6 proc. opłaty manipulacyjnej. Przy kwocie 100 zł - a właśnie mandaty w takiej wysokości najczęściej nakładają strażnicy - jest to więc 60 również: Za mandat w komunikacji zapłacisz Gdyni za mandat kartą można płacić strażnikom już od grudnia. Na początku służby każdy patrol zmotoryzowany pobiera terminal i podczas nakładania mandatu informuje, że można zapłacić na miejscu kartą lub tradycyjnie - przelewem. Turyści zza granicy i osoby nieposiadające meldunku w Polsce muszą zapłacić od razu.jeden mandat za 100 złotych niczego nie zmieni Straż Miejska powinna się tam udawać codziennie i codziennie stwierdzać, że znowu doszło do złamania przepisów i wypisać ponownie mandat (tak jak można dostać mandat za przekroczenie prędkości kilka razy w ciągu dnia). Do skutku, dopóki auto będzieFotoradarów będzie przybywać, dlatego warto wiedzieć, kiedy można nie przyjąć mandatu i kto może nas z fotoradarów - kiedy nie trzeba ich płacić. PoradnikRewolucja w przepisach dotyczących fotoradarów nastąpiła w ubiegłym roku, gdy nadzór nad większością tych urządzeń przejęła Inspekcja Transportu Drogowego. Oprócz jej radarów przy drogach stoją też urządzenia straży miejskich i gminnych. Ich funkcjonariusze przy wystawianiu mandatów muszą się stosować do tych samych przepisów co umieszczone na słupach, stojakach czy w samochodach mierzą tylko przekroczenia prędkości większe niż 10 km/h i tylko za takie wykroczenie kierowca może być ukarany na podstawie zdjęcia. W przypadku innych urządzeń - radarów ręcznych (popularnych suszarek), mierników laserowych czy wideorejestratorów - kierowca może być ukarany za mniejsze mandat z fotoradaru? Oto sposób, by uniknąć punktów karnychInspekcja działa następująco. Po tym jak fotoradar zrobi zdjęcie samochodu lub motocykla jadącego za szybko, na adres jego właściciela wysyła pismo. Jest tam numer rejestracyjny pojazdu, data i miejsce popełnienia wykroczenia, typ urządzenia czyli fotoradaru, numer świadectwa legalizacyjnego itp. Nie ma natomiast samego zdjęcia. Jest też informacja o wysokości ewentualnego mandatu i liczbie punktów karnych oraz formularz do wypełnienia przez kierowcę. Ma on trzy opcje do wyboru:1. Przyznać się do winy i albo przyjąć mandat oraz punkty karne, albo odmówić przyjęcia mandatu i zgodzić się na skierowanie sprawy do Wskazać inną osobę, która w momencie zrobienia zdjęcia kierowała autem albo której samochód Odmówić wskazania osoby, która w momencie zrobienia zdjęcia, kierowała samochodem czy prędkość w nieistniejącej miejscowości i dostał mandatW pierwszym przypadku możliwe są dwa wyjścia. Jeśli właściciel pojazdu przyzna się do winy i odeśle formularz, inspektorzy wysyłają na jego adres mandat Po jego zapłaceniu sprawa jest zakończona, choć kierowca musi pamiętać, że otrzymuje też punkty karne – podkreśla Michał Frąckowiak, naczelnik wydziału delegatury północno-zachodniej ITD w Gorzowie Wlkp. Jeśli natomiast właściciel pojazdu odda sprawę do sądu, musi się liczyć z tym, że kara za złamanie przepisów może sięgnąć nawet 5 tys. zł. Stanie się tak, jeśli sąd na podstawie zdjęcia z fotoradaru i innych dowodów, potwierdzi, że to właściciel pojazdu przekroczył podobnym dylematem – przyjąć mandat, czy iść do sądu – stanie też osoba, którą właściciel pojazdu wskazał jako zdjęcie z fotoradaru - czy i jak można się od nich odwołać?Sprawa komplikuje się, gdy właściciel pojazdu wybiera trzecią opcję, czyli nie przyznaje się do złamania przepisów drogowych, ale też nie wskazuje innego kierującego. Takie postępowanie jest wykroczeniem, ale zgodnie z prawem policja, inspekcja, czy straż miejska może za nie nałożyć maksymalnie 500 zł mandatu. Nie ma natomiast żadnych punktów karnych. Właściciel pojazdu może też odmówić przyjęcia tego mandatu. Wtedy sprawa trafia do sądu, który ustala, kto popełnił się tu furtka dla kierowców, którzy obawiają się zatrzymania prawa jazdy, bo zgromadzili na swoim koncie zbyt dużo punktów karnych. Jeśli zdecydują się zapłacić mandat za odmowę wskazania kierującego ich pojazdem, będzie ich to kosztowało 500 zł. Tyle samo ile najwyższy mandat za przekroczenie prędkości, ale już bez punktów karnych – w przypadku zbyt szybkiej jazdy maksymalnie o tym art. 96 par. 3 kodeksu wykroczeń i art. 78 p. 4 kodeksu drogowego. Inspektorzy i strażnicy miejscy nie sprawdzają, czy każdy kierowca, który stwierdził, że nie wie, kto kierował jego autem, powiedział prawdę. Aleksandra Kobylska z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego przypomina jednak, że kłamstwo w urzędowym piśmie – czyli poświadczenie nieprawdy – jest przestępstwem. Może wyjść na jaw, gdy sprawa trafi do Wtedy przekazujemy do rozpatrzenia cały materiał, a więc i zdjęcie z fotoradaru. A na nim może być widoczna twarz kierowcy – dodaje drugiej strony właściciel samochodu, np. zarejestrowanego na firmę, rzeczywiście może nie wiedzieć, kto prowadził go w momencie zrobienia zdjęcia przez fotoradar. Inspektorzy transportu drogowego, strażnicy miejscy czy policjanci na wystawienie mandatu na podstawie fotografii mają bowiem aż 180 dni od daty popełnienia wykroczenia. Jeśli nie zdążą, mogą skierować sprawę do sądu. Mają na to straży miejskich i gminnych są bliźniaczo podobne, do tych stosowanych przez ITD. Choć strażnicy z reguły do informacji o popełnieniu wykroczenia załączają zdjęcie z fotoradaru. Zanim kierowca przyjmie mandat może starać u strażników albo w inspekcji o zmniejszenie kary, np. dlatego że wiózł rodzącą żonę do Jeśli będzie potrafił to udowodnić, możliwe jest, że w ogóle uniknie mandatu - zaznacza Marek Flieger ze straży miejskiej w Nowej Soli (lubuskie).W razie jakichkolwiek wątpliwości lepiej nie przyjmować mandatu. Jeśli kierowca zgodzi się na ukaranie, będzie to traktowane jak przyznanie się do winy. Odwołanie do sądu nie będzie miało wtedy praktycznie sensu. W tej sytuacji bowiem mandat może być uchylony, tylko jeśli został nałożony za czyn, który nie jest – nawet przenośne albo umieszczone w samochodzie – można ustawiać tylko w miejscach oznaczonych znakiem D-51 (niebieski z napisem „kontrola prędkości – fotoradar”). Strażnicy miejscy i gminni mogą korzystać z tych urządzeń tylko w terenie zabudowanym, w miejscach ustalonych z policją. Przy drogach nie można też ustawiać atrap. Wszystkie maszty muszą być przystosowane do zamontowania w nich urządzenia mierzącego prędkość i robiącego zdjęcia Transportu Drogowego dysponuje w tej chwili 70 fotoradarami, które przejęła od policji i Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Przenosi je między 800 masztami ustawionymi przy trasach w całej Polsce. Trwają już przetargi na dostawę 300 kolejnych urządzeń. Fotoradary będą kosztować 50 mln euro (85 proc. z tego daje Unia Europejska) i pojawią się przy drogach najpóźniej w czerwcu. W tym roku inspekcja chce też uruchomić systemy odcinkowego pomiaru prędkości. Ustawione przy drodze kamery będą rejestrowała czas wjazdu i wyjazdu danego pojazdu. Komputer obliczy średnią prędkość i jeśli będzie ona wyższa niż dozwolona, na adres właściciela aut, trafi informacja wraz z propozycją mandatową. Takie systemy mają działać w 24 najbardziej niebezpiecznych miejscach na polskich drogach. Nowe fotoradary i systemy będą połączone z centrum automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym. Dzięki temu mandaty będzie można wystawiać - jak nazywa się funkcjonariuszy ITD - zbroją się też w broń, która dotychczas kojarzyła się z policją. Zamówili bowiem 22 radiowozy z wideorejestratorami. Fordy Focusy i Mondeo mają wejść do służby w Ministerstwo Finansów założyło w projekcie budżetu, że z mandatów do państwowej kasy wpłynie w tym roku aż 1,2 mld Wachnik współpraca Dawid KocikPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Wysokość kwoty za mandat za parkowanie może się wahać. Zależnie od tego, jak bardzo twój pojazd będzie przeszkadzać na drodze, może grozić ci od 100 do nawet 800 zł kary. Trudno stwierdzić, ile dokładnie Polacy płacą rocznie za mandaty, ponieważ urzędy zwykle nie zbierają takich informacji. Nie da się jednak ukryć, że za
Czy jadąc w terenie zabudowanym, w którym obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę, można jechać nieco ponad 60 km/h, a mimo to uniknąć mandatu, choć fotoradar zarejestrował całe zdarzenie? Okazuje się, że jest taka możliwość. I to całkowicie zgodna z prawem. Potwierdził to przypadek poznanianki, która decyzją sądu mandatu nie musi co chodzi w całej sprawie? W listopadzie 2012 roku Wiesława R. przejeżdżała wraz z córką przez Białogard. To jedno z tych miast znajdujących się na trasie z Wielkopolski nad morze, gdzie mandaty z fotoradarów wystawiane są nawet, gdy przekroczy się prędkość o 10 kilometrów na godzinę. Czytaj także:Fotoradary straży miejskiej. Zapłacisz i prokurator generalny nie pomoże I to spotkało właśnie panią Wiesławę. Po jakimś czasie na jej adres straż miejska z Białogardu wysłała mandat karny. Kobieta przejeżdżała bowiem przez miasto z prędkością 62 km/h - taką przynajmniej zarejestrował fotoradar. Poznanianka mandatu nie przyjęła i sprawa trafiła do początku sąd w Białogardzie merytorycznie nie rozpatrywał tego przypadku, tylko wydał nakaz zapłaty. Wiesława R. miała zapłacić 100 zł plus koszty sądowe. Jednak i tym razem kobieta nie dała za wygraną. Powołując się na przepisy dowodziła, że zgodnie z polskim prawem w terenie zabudowanym można faktycznie jechać z prędkością 63 km na godzinę i nie być za to to możliwe? W 2010 roku weszła w życie ustawa, która podwyższała maksymalną prędkość, z jaką można jechać na przykład na autostradzie. Przy okazji wprowadzono również zapis dopuszczający możliwość błędu kierowcy. Ustalono, że tolerancja dla kierowców wyniesie do 10 km na godzinę włącznie. A to oznacza, że mandatu nie można otrzymać, gdy zamiast 50 km na godzinę jedziemy 10 kilometrów więcej. To jednak nie wszystkie zapisy, na które powołała się poznanianka. W swoim wniosku o anulowanie mandatu powołała się również na zarządzenie prezesa Głównego Urzędu Miar. Zgodnie z tym dokumentem dopuszcza się błąd w pomiarze wykonanym przez radar do 3 kilometrów na godzinę (te trzy kilometry dodajemy do prędkości, jak też odejmujemy). "Oznacza to, że pojazd mógł jechać z prędkością zawierającą się w przedziale, który mieści się w granicach błędu pomiarowego" - czytamy w piśmie skierowanym do Sądu Rejonowego w Białogardzie."Suszarki" nielegalne? Czeka nas mandatowa rewolucjaZastrzeżeń co do decyzji sądu w Białogardzie było jednak więcej. Poznanianka zwróciła również uwagę, iż została przez tamtejszy sąd skazana, choć na podstawie zdjęcia nie można było wskazać osoby faktycznie kierującej sprawę o ukaranie Wiesławy R. przekazano do sądu w Poznaniu. I ten uznał, że kobieta nie musi płacić mandatu. - Rzeczywiście zapadł taki wyrok - informuje Katarzyna Błaszczak z biura prasowego Sądu Okręgowego w Poznaniu. - Strażnicy z Białogardu w tej sprawie wykazali się butą i pewnością siebie wynikającą z posiadanej władzy, ale to zdaje się dość powszechne w ich przypadku - podkreśla mecenas Krzysztof Krawczak, obrońca Wiesławy R. - Sam po raz pierwszy zajmowałem się sprawą, w której byli stroną, ale w środowisku adwokackim znani są ze swojej arogancji - dodaje mecenas Krawczak. Wyrok poznańskiego sądu nie oznacza jednak, że wszystkie podobne sprawy przed sądem zakończą się tak samo. Ale werdykt ten daje nadzieję dla tych wszystkich, którzy również walczą o uchylenie mandatów. Na pytania zadane strażnikom miejskim z Białogardu nie otrzymaliśmy pod lupąO tym, że fotoradary służą do nabijania gminnej kasy zrobiło się głośno po kontroli NIK w 2011 r. Dwa lata temu podczas kontroli w całym kraju na jaw wyszły nadużycia strażników miejskich, którzy zamiast dbać o porządek w miastach, skupili się na wystawianiu mandatów za prędkość. Szerokim echem odbiły się praktyki funkcjonariuszy z Białogardu i Szczecinka, którzy tak bardzo skupili się na łapaniu kierowców, że prawie w ogóle nie odnotowywali wykroczeń przeciwko przepisom porządkowym. Przykładowo w samym Białogardzie 99 proc. wystawionych mandatów dotyczyło właśnie prędkości.